Wyjście Spis treści Poprzedni Następny
Wynaturzone efekty bieżącej, międzynarodowej komunikacji językowej Claude Piron Tłumaczenie z angielskiego: mgr Jerzy Wałaszek Oryginalny tekst: The hidden perverse effects of the current system of international communication |
©2012 mgr Jerzy Wałaszek
|
Jest tyle współzależności w dzisiejszym świecie, że można uważać ludzkość, czy nawet Ziemię ze wszystkimi żyjącymi na niej istotami za jeden olbrzymi, żywy organizm. Gdy uświadomimy sobie tą roboczą hipotezę lub przenośnię, stanie się oczywiste, że ten żyjący organizm choruje: niektóre jego części niszczą środowisko, z którego ten organizm czerpie siłę życia, inne zachowują się jak rak: przejadają się, dla własnych korzyści zużywają zasoby należące do wszystkich, a resztę głodzą na śmierć.
Jeśli przeanalizujemy tę sytuację z myślą o zdobycia lekarstwa, nie możemy nie zdać sobie sprawy, że w rozwiązaniu tych problemów rozstrzygającą rolę odgrywa system nerwowy tego organizmu. Aby reagować natychmiast na kryzys, niezbędne są impulsy nerwowe działające z szybkością światła. Potrzebna informacja musi natychmiast dotrzeć do mózgu, a decyzja podjęta na poziomie mózgowym musi bez opóźnienia wyzwolić odpowiednie gesty lub ruchy. Jest to równie prawdziwe dla dużej społeczności jak i dla każdej indywidualnej osoby. Jeśli informacja odebrana oczami może docierać do mózgu jedynie przez jakąś protezę, a polecenia wydane przez mózg poruszają członkami tylko po skomplikowanym, opóźniającym reakcję procesie, to jak można prowadzić samochód, grać na instrumencie muzycznym lub ratować kogoś przed ogniem lub utonięciem? Natychmiastowe komunikowanie się jest kluczem do dobrego działania każdego organizmu lub każdej społeczności. Ludzkość, jako całość, nie jest inna. Stąd pochodzi ważność języka, środka używanego przez nią do komunikowania się.
Dziwne jest, że ta podstawowa potrzeba efektywnego komunikowania się językowego jest rzadko brana pod uwagę w dzisiejszym życiu międzynarodowym. W rzeczy samej, stała się jeszcze bardziej niezwykła, gdyż to język czyni nas ludźmi: jest to podstawowa cecha odróżniająca nas od zwierząt. Jednakże istnieje ogromny opór w całej społeczności przed stawieniem czoła rzeczywistości w dziedzinie języka. W rezultacie ludzie nie zdają sobie sprawy z wynaturzonych efektów systemu porozumiewania się, który jest w obecnym użyciu na świecie.
Dobór
Dobór języka wybiera ludzi, którzy będą uczestniczyli w działaniach międzynarodowych. Nasze seminarium jest tutaj dobrym przykładem. Ponieważ używamy tylko dwóch języków, rosyjskiego i angielskiego, zamknęliśmy drzwi przed wieloma młodymi ludźmi, którzy posiadali wymagane kwalifikacje oraz zainteresowanie uczestnictwem w naszej dyskusji i mogliby wnieść do niej swój szczególny wkład. Oczywiste jest, iż oprócz Rosjan i uczestników z dawnego Związku Radzieckiego, jedynymi rzeczywiście tutaj reprezentowanymi krajami są te kraje, w których mówi się językiem germańskim: Wielka Brytania, USA, Australia, Niemcy, Holandia oraz kraje skandynawskie. A gdzie są, na przykład, Hiszpanie, Portugalczycy, Francuzi, Grecy? Gdzie są Japończycy, Koreańczycy, Afrykańczycy, mieszkańcy Ameryki Łacińskiej? Nie jest to jedynie sprawa środków finansowych, jak pokazano przy porównaniu z podobnymi zebraniami organizowanymi przez światową organizację młodzieżową TEJO, do których odniosę się w uwagach końcowych. Ponieważ TEJO używa innego systemu komunikacji językowej, nie wybiera ona swoich uczestników według języka. Tam forum, takie jak to, korzysta z uczestnictwa ludzi z Azji, Afryki, Ameryki Łacińskiej oraz wszystkich krajów Europy. Wybór angielskiego jako języka wielu międzynarodowych zebrań jest oparty na złym przekonaniu, iż angielski jest rozumiany na całym świecie. To gruby błąd. Jedynymi ludźmi o dostatecznej znajomości angielskiego w przeciętnej populacji to ludzie, których wymieniłem, osiągający raczej dobry poziom w tym języku po prostu dlatego, że ich język ojczysty należy do tej samej rodziny.
Teraz, gdy dzięki antenom satelitarnym pojedynczy program telewizyjny można oglądać w całej Europie, pewna brytyjska agencja reklamowa planowała nadawać reklamy w języku angielskim. Lecz przed realizacją tego projektu zdecydowała się sprawdzić jaka część populacji Europy Zachodniej zrozumiała by je. Agencja musiała porzucić swój projekt: wyglądało na to, że 94% badanej populacji nie było w stanie zrozumieć przeciętnego tekstu po angielsku (1). Zatem wydarzenie międzynarodowe wykorzystujące tylko język angielski wyklucza większą część mieszkańców naszej planety.
Podobną sytuację można napotkać w pracy międzynarodowych organizacji. Jeśli zostanie zatrudniony jakiś ekspert amerykański lub brytyjski, aby wykonywał specjalistyczną pracę, to będzie on najlepszy w swojej dziedzinie. Jeśli będzie on Czechem, Finem czy Brazylijczykiem, to musi być on zarówno ekspertem w swojej specjalności jak i osobą z dużym talentem do języków, ponieważ umiejętność posługiwania się językiem obcym na wysokim poziomie technicznym nie leży w zasięgu każdego człowieka. Jego kolega, który jest bardziej kompetentny, twórczy, posiada wyższy potencjał do rozwiązywania tego typu problemów, dla których jest potrzebna taka właśnie wiedza specjalistyczna, zostanie wykluczony tylko dlatego, że nie ma zdolności do języków. Jest to zarówno niesprawiedliwe jak i przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. To jeden z wynaturzonych efektów stosowania angielskiego jako języka świata.
Wprowadzanie w błąd
Następnym wynaturzonym efektem bieżącego systemu komunikacji językowej jest zniekształcanie zwracanej informacji. Wczoraj mięliśmy bardzo dobry tego przykład w przemówieniu Dr Augusto López-Clarosa, który reprezentował Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Dziewczyna wykonująca tłumaczenie przekształciła całą partię jego przemówienia z jedynie przedstawienia faktów na porady i zalecenia. Widocznie nie zorientowała się, w jakim duchu przemawiał. Jak zauważyli ci z was, którzy rozumieją oba języki, że wystąpiło tak wiele zniekształceń, iż część słuchaczy rozumiejąca tylko język rosyjski usłyszała jakieś inne przemówienie od tego, które było wygłaszane. Aby przytoczyć tylko jeden przykład, w pewnym momencie Dr López-Claros odniósł się do terminu infant mortality rates (stopy śmiertelności u dzieci). Został on przetłumaczony na smertnost', co po prostu znaczy "śmiertelność". To gruby błąd, ponieważ stopa śmiertelności u dzieci jest wskaźnikiem poziomu społeczno ekonomicznego danego kraju, a sama śmiertelność takiej cechy nie posiada. Do większości Rosjan nie dotarł cel tego przemówienia. Tłumaczenie na żywo nie jest lepszym rozwiązaniem tego problemu. Oszczędza czas, lecz z punktu widzenia jakości jest ono dużo gorsze od nieporęcznego systemu, który tutaj stosujemy (2), co wykazałem w książce, którą ostatnio wydałem (3).
Jeśli chodzi o tłumaczenia pisemne, w tej samej książce zilustrowałem, jak są one w większości przypadków dalekie od zadowalających (4). Większość wiadomości dociera do różnych krajów po angielsku, ponieważ głównymi agencjami prasowymi są Associated Press, United Press International i Reuter, a ich wiadomości prasowe są tłumaczone lokalnie, zanim zostaną przekazane do różnych gazet i stacji radiowych. Również w tym przypadku bardzo często pojawia się ten sam rodzaj zniekształcenia, o którym dopiero co dyskutowaliśmy. Na przykład wszystkie gazety francuskojęzyczne tłumaczą termin poverty threshold (próg ubóstwa) jako seuil de pauvreté, a powinno być seuil de misère. Poverty (bieda) jest stanem powodującym dużo większe braki podstawowych zasad niż sytuacja wywoływana francuskim słowem pauvreté. Czytelnicy francuskich gazet w ten sposób otrzymują znacząco inny obraz świata niż jest przedstawiony w pierwotnej wiadomości.
Nieetyczne wykorzystywanie zasobów finansowych
"Efektywny program zapanowania nad malarią kosztowałby rocznie jedynie 800,000 $" twierdzi francuski doktor walczący z tą chorobą w Laosie, "lecz brakuje pieniędzy na sfinansowanie tych operacji. Po prostu brak pieniędzy. Na opłacenie personelu, na zakup wyposażenia, na zakup benzyny. Po prostu nie ma pieniędzy." (5) Lecz gdy XXVIII Zebranie Światowej Organizacji Zdrowia zdecydowało – wbrew zaleceniom Sekretariatu WHO – dodać dwa języki do czterech obecnie używanych, zgodziło się ono zarezerwować na swoje koszty obsługi języków 5 000 000 $ rocznie, "na początek" (6). Powstrzymało się ono od dokonania analizy kosztów i efektów, co mogłoby określić, czy jego decyzja ułatwiłaby, czy skomplikowała sprawy. W zasadzie obserwacja działania międzynarodowych organizacji pokazuje, że dodanie nowych języków pociąga za sobą jedynie utrudnienia i dodatkowe koszty. Co prawda kilka państw znajdzie się w lepszej pozycji, ponieważ będzie mogło używać swój własny język, lecz nie spowoduje to żadnej korzyści dla organizacji jako całości ani dla większości z jej państw członkowskich. A mimo to wszystkie organizacje międzynarodowe przeszły tę samą ewolucję: zwiększały ciągle budżet językowy kosztem działań, które miały wykonywać. Uratowanie dziecka od niedożywienia kosztuje 10 dolarów rocznie. Jest to koszt tłumaczenia w ONZ zdania w dokumencie zawierającego 7 wyrazów (7), a ONZ tłumaczy rocznie miliony słów. Unia Europejska tłumaczy 3 150 000 słów dziennie przy jawnym koszcie 36 centów za słowo (8).
Tłumaczenia i interpretacje operacjami mało wydajnymi. ONZ pracowało lepiej przy dużo niższych kosztach, gdy używało jedynie angielskiego i francuskiego. Co więcej, dodanie nowych języków było bezużyteczne dla większości rządów: Węgier, Japończyk, Etiopczyk wciąż byli zmuszeni używać obcego dla siebie języka, aby brać udział w dyskusjach i negocjacjach, tak jak robili to w latach pięćdziesiątych. Dla dobra nieznacznie zwiększonej liczby uprzywilejowanych państw – co jest niesprawiedliwe dla większości, zmuszonej opłacać swój udział we wzroście wydatków bez otrzymywania z tego żadnych korzyści – olbrzymie sumy pieniężne są przenoszone od faktycznych działań do nieproduktywnej pracy lingwistycznej. Niedostępność zasobów finansowych dla wielu celów socjalnych, edukacyjnych, środowiskowych i rozwojowych przy jednoczesnej ich dostępności dla usług językowych wskazuje na rozwiązywanie problemów świata, które jest równie irracjonalne jak i nieetyczne. Priorytety powinno się zrewidować.
Przeszkody na drodze do rozwoju
W dziedzinie rozwoju ludzie myślą i zachowują się tak, jakby język nie miał żadnego znaczenia. Nacisk kładzie się na zaufanie, technologię, żywność, wyposażenie. Jednakże rozwój oznacza szkolenie. Dwa fakty są zwykle ignorowane w tym zakresie: 1) że szkolenie oznacza używanie języka i 2) że przyswojenie sobie jednego z głównych języków rozwiniętego świata jest niemożliwe dla większości ludzi w krajach rozwijających się. Angielski posiada status języka oficjalnego w Indiach, lecz jedynie 3% ludności mówi nim (9). Gdzieindziej sytuacja jest gorsza. Zacytujmy wypowiedź Jamaliaha Mohamada Ali'ego, szefa programu szkoleń językowych na Uniwersytecie w Malezji: "Nawet wśród nauczycieli angielskiego standard angielskiego jest niski. Wielu nie potrafi rozmawiać po angielsku" (10). Jeśli nauczyciele, którzy poświęcili tak dużo czasu i wysiłku na naukę tego języka, nie potrafią używać go w praktyce, jak można oczekiwać, że uda się w tym języku porozumieć ze zwykłym obywatelem? W zachodnim świecie występuje ogromny opór przed pogodzeniem się z faktem, iż język taki jak angielski jest o wiele za trudny, aby udało się go nauczyć wszystkich ludzi na całym świecie, łącznie z tymi, którzy mieszkają w buszu.
Jeden z moich przyjaciół został zatrudniony przez pozarządową organizację przy nauce Afgańczyków obsługi i napraw maszyn, co było jego specjalnością. Ten mówiący po francusku Szwajcar musiał nauczać po angielsku. Następnie miejscowy tłumacz tłumaczył jego słowa na język Farsi, który używano w tej części tego kraju. Wiecie jak nieporęczny jest ten system: doświadczacie go w tej właśnie chwili. Ponad dwukrotnie podwaja on czas przekazu, ponieważ dosyć często, jak zauważyliście, tłumacz musi zadawać pytania, aby się upewnić, czy zrozumiał właściwie. W tym przypadku, do którego się odwołuję, istniało dużo więcej problemów, ponieważ tłumacz nie rozumiał konkretnych szczegółów sposobów pracy tych urządzeń i nie był w stanie użyć właściwej terminologii technicznej.
Oto następny przykład. Dzisiaj istnieje potrzeba dobrego, aktualnego podręcznika medycznych technik laboratoryjnych, których można używać w buszu, tj. w miejscach oddalonych od tzw. cywilizacji. Rozwój nie jest możliwy, jeśli ludzie nie będą zdrowi, a utrzymanie właściwej kondycji fizycznej wymaga szeregu procedur diagnostycznych i innych, które należy wykonać w placówkach nie wyposażonych w żaden zaawansowany sprzęt medyczny. Takie podręczniki rzeczywiście istnieją. Lecz jedynie po angielsku, francusku i hiszpańsku. Oznacza to, że są one całkiem bezużyteczne tam, gdzie ich najbardziej potrzeba, ponieważ dla ludzi, których język ojczysty zupełnie różni się do jakiegokolwiek języka zachodnioeuropejskiego, osiągnięcie właściwego poziomu w takich językach wymaga zbyt wielu godzin nauki, aby było to wykonalne. Wydanie takiego podręcznika w językach lokalnych byłoby za drogie, rozważywszy zarówno koszt tłumaczenia jak i druku bardzo ograniczonej liczby kopii, które staną się przestarzałe po mniej więcej dziesięciu latach. Dlaczego w takich sytuacjach czynnik językowy jest pomijany?
Ekologia
Życie międzynarodowe oznacza pracę wielu sieci światowych lub regionalnych organizacji, które dokonują mnóstwa tłumaczeń. Wszędzie tłumaczenie jest wykonywane w dwóch etapach: tłumacz przygotowuje pierwszy szkic, który idzie do korektora poprawiającego i ulepszającego ten tekst, a następnie przekazującego go do przepisania na maszynie i w efekcie powstaje albo końcowy dokument, albo tekst do druku. Procedura ta wymaga dużego zużycia papieru. Instytucja z jedenastoma językami, taka jak Unia Europejska, zużywa co najmniej dwadzieścia dwa razy więcej papieru od organizacji z jedynie dwoma językami, ponieważ każda strona musi być przetłumaczona z oryginału na dziesięć języków i przepisana na maszynie co najmniej dwa razy. W Unii Europejskiej ilość pracowników zatrudnionych do obsługi języków liczy około 7000 osób (tłumacze, interpretatorzy, sekretarze, maszynistki, znawcy terminologii, bibliotekarze oddziałów językowych, posłańcy, dodatkowy personel w jednostkach administracyjnych i socjalnych do obsługi tych wszystkich osób). Jest to duża społeczność wymagające mnóstwa dodatkowych składników: ci ludzie używają wind, telefonów, biur, które należy ogrzewać i sprzątać. W małym miasteczku liczącym 7000 mieszkańców ludzie sami są odpowiedzialni za utrzymanie swoich mieszkań, czystość swoich nieruchomości, ogrzewanie i klimatyzację, używanie faksów lub telefonów, zużywanie energii elektrycznej. Tak nie jest w społeczności językowej biurokracji europejskiej: odpowiednie wydatki są ponoszone przez podatników. Ile akrów lasu reprezentuje ta bezproduktywna konsumpcja papieru? Ile wynoszą koszty energii zużytej przez tę biurokratyczną społeczność? Nie istnieją odpowiedzi na takie pytania. Oficjalne dokumenty odnoszące się do kosztów językowych zawsze ograniczają się do kosztów bezpośrednich. Koszty pośrednie są po prostu ignorowane.
Gorsza pozycja
Wszystkie języki używane w obecnym życiu międzynarodowym (z wyjątkiem języka, który będzie opisany w moich wnioskach) są bardzo trudne dla przeciętnego człowieka, który nie mówi nimi od urodzenia. Na przykład, opanowanie angielskiego dla Francuza wymaga 10 000 godzin nauki lub praktyki (trudność ta jest powodem, dla którego 94% populacji Zachodniej Europy, pomimo wielu godzin poświęconych na kursy językowe w szkole, nie jest w stanie zrozumieć prostego tekstu po angielsku). Zdolność posługiwania się językiem obcym na poziomie wymaganym przy poważnych kontaktach jest w ten sposób ograniczona do bardzo małej elity.
W rezultacie istnieje oczywisty brak spontaniczności, gdy ludzie pochodzący z różnych środowisk językowych muszą wymieniać poglądy, nie wspomniawszy nieporozumień oraz ryzyka wyśmiania, które niesprawiedliwie jest oszczędzane ludziom mogącym używać swojego własnego języka. Różnica pomiędzy tym co ktoś chce powiedzieć, a tym co rzeczywiście mówi, może być znacząca. Pan Cornelio Sammaruga, Dyrektor Generalny Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, który pochodzi z części Szwajcarii mówiącej językiem włoskim, rozśmieszył wszystkich swoich słuchaczy, gdy powiedział – sam to słyszałem – "Nos délégués sont des zéros" ("Nasi delegaci są zerami"). Miał na myśli Nos délégués sont des héros ("Nasi delegaci są bohaterami"), lecz nie udało mu się zastosować reguły wymowy, która rozróżnia słowo hero (bohater) od słowa zero w języku francuskim po dźwięku z. Jego francuski jest z reguły świetny, lecz w tym konkretnym przypadku popełniony błąd był szczególnie godny pożałowania.
W obcym sobie języku nigdy nie czujemy się zupełnie bezpieczni. Osobiście mam za sobą ponad 40 000 godzin nauki i praktyki języka angielskiego, lecz gdy improwizowałem przemówienie inauguracyjne w ostatni piątek, ponieważ, jak wiecie, musiałem w ostatniej minucie zastąpić Sekretarza Klubu Rzymskiego, pomyłkowo użyłem słowa costed (niepoprawna forma przeszła) zamiast cost. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam poprawnej formy. Nieregularność gramatyki zawsze stawia w gorszej pozycji osobą nie mówiącą danym językiem od urodzenia.
Ta niższość została dobrze opisana przez holenderskiego burmistrza w programie telewizyjnym: "Nawet posiadając dobrą znajomość języka angielskiego, co często zdarza się w tym kraju, wahamy się przemawiać do międzynarodowej grupy używającej tego języka, ponieważ boimy się: boimy się wypowiedzenia nie dokładnie tego, co mamy na myśli, boimy się popełnienia błędów, boimy się ośmieszenia z powodu naszego akcentu, boimy się tego, że nie poczujemy się wystarczająco w obcym języku jak u siebie, aby wzajemnie wymieniać się poglądami z Anglosasem z całą niezbędną mocą..." (11). To fakt: w dyskusji lub negocjacjach język jest bronią, co wie każdy prawnik i każdy polityk. Bieżący system stosowania języków w kontaktach międzynarodowych jest nadzwyczaj niesprawiedliwy dla dużej liczby ludzi. Szczególnie dzieje się tak w przypadku, gdy obcokrajowiec musi mieć do czynienia z miejscową władzą. Są ludzie, którzy znaleźli się w więzieniu, ponieważ nie mogli się wystarczająco wytłumaczyć przed policją lub sędzią.
Zaburzanie relacji
Zdrowe relacje pomiędzy dorosłymi są relacjami opartymi na równości: jest to relacja dorosły – dorosły. Jeśli jeden z uczestników wymiany jest zmuszony używać języka swojego partnera, relacja zostaje automatycznie zaburzona. Staje się relacją rodzic – dziecko. Czuje się on gorszym, traci pewność siebie, jest w położeniu dziecka. Z drugiej strony jego partner przez cały czas ma poczucie, że mógłby mu dawać lekcje, czuje się jak rodzic. Oczywiście, przez większość czasu uczucia te są podświadome, ludzie nie są świadomi budowy wewnętrznej ich relacji. Niemniej jednak jest ona tak zbudowana i wywołuje to zaburzenia, które powinno się brać bardziej poważnie niż to się zwykle robi.
Osłabienie wymiany międzykulturowej
Wczoraj ktoś z naszej grupy zasugerował, abyśmy się podzielili wg języków. Zdecydowaliśmy się tego nie robić. Lecz inne grupy z naszego forum zastosowały ten sposób rozwiązania problemu językowego. Gdy szedłem tutaj dziś rano, rozmawiałem z niemieckim uczestnikiem, który należy do takiej grupy. Był wściekły. Powiedział mi: "Po co przyjeżdżać z tak daleka na Syberię, jeśli mam dyskutować jedynie z kolegami z Niemiec?" Taka sytuacja jest niezwykle częstą cechą międzynarodowych kongresów. Zapobiega ona krzyżowaniu się poglądów. Wymiany międzykulturowe są wzbogacające dokładnie dlatego, ponieważ ludzie o różnym pochodzeniu posiadają różne podejścia, różne punkty widzenia. Ta tendencja spotykania się tylko z ludźmi pochodzącymi z tej samej kultury nawet na zebraniach międzynarodowych stanowi co najmniej wynaturzony efekt bieżącego systemu stosowania języków.
Skażenie kulturowe
Najbardziej wynaturzony efekt może być mniej oczywisty. Widzieliśmy, że język selekcjonuje ludzi. Również selekcjonuje on to, co ludzie oglądają i czytają. "Dobra kulturowe" są drugim artykułem na liście eksportu USA. Żaden inny kraj nie eksportuje tyle "kultury". W zasadzie ten nagłówek pokrywa głównie filmy telewizyjne. Dlaczego cały świat śledził Dallas i Dynastię? Ponieważ zostały wyprodukowane po angielsku i stąd w języku, który był mniej więcej zrozumiały dla osób zajmujących się programami telewizyjnymi w różnych krajach. "Ponieważ jest tak dominujący i jednocześnie tak urozmaicony, angielski może być zarówno atrakcyjny i niebezpieczny – ponieważ oddziałuje on z niespotykaną siłą", potwierdza Tom McArthur, edytor Oxford Companion to the English Language (12).
Wynikiem jest to, iż pojedyncza kultura, kultura anglosaska, szczególnie jej amerykański wariant, posiada na całym świecie wpływ, który nie jest proporcjonalny do jej jakości, tylko ze względu na strukturę językową wymiany międzynarodowej. Powoduje to niepożądaną zmianę w mentalności. Filmy, które wychwalają przemoc zamiast łagodności, natychmiastowe, odruchowe działanie zamiast myślenia i medytacji, posiadanie zamiast bytu, hałas zamiast ciszy oraz młodość zamiast wieku dojrzałego, zmieniają całe społeczeństwa, których poglądy wcześniej były bardziej dostosowane do wymogów pogodnego, szczęśliwego życia. Olbrzymia liczba osób na całej naszej planecie ogląda telewizję, lecz to co widzą jest bardzo dalekie od odzwierciedlania niezwykłego bogactwa naszego świata. Różnorodność jest całkowicie zakryta przez wartości i wzorce życiowe tylko jednej kultury, albo raczej jej bardzo wąskiego aspektu, który dobrze sprzedaje się za granicą i jest powszechnie – i niesprawiedliwie – mylony z "Ameryką".
To samo można powiedzieć o lekkim czytelnictwie. Przeciętny autor ma szanse pokazać się na świecie, jeśli tylko szczęśliwym trafem jego językiem ojczystym jest angielski. Współzawodnictwo w szansach publikacji dzieła nie jest sprawiedliwe z globalnego punktu widzenia. Język jest podstawowym narzędziem pisarza: bez względu na talent nie można pisać na tym samym jakościowo poziomie w innym języku niż swój ojczysty (potrafią to jedynie jednostki wybitne oraz osoby dwujęzyczne, przyp. tłum.). Dlatego każdy, kto nie mówi językiem angielskim, jest upośledzony w wysoko konkurencyjnym świecie pisarstwa.
Sytuacja ta wywiera negatywny wpływ na bogactwo kulturowe ludzkości, ponieważ wpływy kulturowe nie są wzajemne. Wpajają one specyficzną mentalność i spłaszczają różnice. Cały świat jest uwarunkowany produkcjami amerykańskimi (głównie z Hollywood), lecz na widownię USA nie jest wywierany podobny wpływ odwrotny. "Obecnie Amerykanie oglądają niewiele zagranicznych filmów, słuchają niewielu zagranicznych piosenek i zapożyczają niewiele obcych słów", tak twierdzi doświadczony dziennikarz z New York Times (13). Takie jednokierunkowe przekazywanie wzorców, poglądów i postaw nie jest zdrowe dla społeczeństwa globalnego.
Systemy nieefektywne, niesprawiedliwe lub nieetyczne
Zasadniczo w dzisiejszym świecie w użyciu są trzy metody międzynarodowej komunikacji, z których trzecia jest tak marginalna, że nawet nie warto by było o niej wspominać, gdyby nie była właśnie tą metodą, której udaje się unikać wszystkich wynaturzonych efektów wymienionych powyżej.
Jeden z systemów jest systemem biurokratycznym. Używa się kilku języków, a wymiana informacji jest dokonywana na drodze tłumaczeń i interpretacji. Jak zwykle w przypadku metod biurokratycznych wymaga on znacznego marnotrawstwa i mnóstwa bezproduktywnej pracy. W tym systemie ludzka energia nie jest efektywnie wykorzystywana. Wspomniane wyżej nieetyczne przyznawanie zasobów finansowych dotyczy głównie tego systemu. Prezentuje on wszystkie negatywne cechy radzieckiego stylu życia.
Drugi system jest systemem "dżungli". Opiera się on na pierwszeństwie silnego nad słabszym. Używany jest tylko jeden język. Nie mogący się nim posługiwać są odrzucani. W wielu przypadkach, pomimo że to oni są ofiarami, zmusza się ich do poczucia winy ("byłem zbyt leniwy lub głupi, aby nauczyć się języka, którego używają wszyscy; jeśli nie potrafię się porozumiewać, to jest to moja wina"), więc nie zdają oni sobie sprawy, że są ofiarami niesprawiedliwego sposobu porozumiewania się. W systemie tym nie brakuje wspólnych cech z systemem kast w Indiach. Ludzie posiadają mnóstwo przywilejów, jeśli narodzili się we właściwym społeczeństwie, gdzie mówi się po angielsku, tj. gdzie można być leniwym i samolubnym, a jednak wciąż mieć dostęp do kontaktów międzynarodowych, a nawet oczekiwać, co jest odczuwane za zupełnie usprawiedliwione, możliwości porozumiewania się w dowolnym miejscu na świecie, do którego się podróżuje. Mówiący po angielsku fizyk mógł poświęcić na fizykę te właśnie mnóstwo godzin, które jego koledzy z innych kultur byli zmuszeni przeznaczyć na bolesne i wolne przyswajanie sobie języka angielskiego, (14) lecz nie jest on świadomy swoich przywilejów. Jeśli jest się członkiem klasy wyższej, to swoje przywileje uznaje się za oczywiste. System kastowy pociąga za sobą hierarchię: ludzie pochodzący z kultur germańskich są w stanie osiągnąć wymagany poziom w krótszym czasie niż ludzie z grupy języków romańskich, a ci z kolei w krótszym czasie od ludzi posługujących się językami słowiańskimi. Ludzie mówiący takimi językami jak chiński czy indonezyjski są jeszcze bardziej narażeni na odrzucenie, ponieważ ilość czasu, który potrzebują na opanowanie języka, jest ogromna. Ludzi spoza górnej kasty nie tylko zmusza się do poświęcania wielu, wielu godzin na naukę języka górnej kasty, lecz, co więcej, gdy muszą oni prowadzić negocjacje lub dyskutować z kimś, kto należy do tej lepszej kasty, znajdują się w niekorzystnym położeniu: ich oponent jest w stanie korzystać z całego bogactwa słownictwa i uczucia bezpieczeństwa w używaniu języka, czego oni będą zawsze pozbawieni. Ich oponent posiada mistrzostwo w operowaniu bronią językową, oni go nie posiadają. Powinniśmy wziąć sobie do serca następującą uwagę, dokonaną przez Indiankę z plemienia Hopi, która ze smutkiem zdała sobie sprawę, że wyrażenie zgody na wydobywanie bogactw naturalnych w ich rezerwacie doprowadziło do zniszczenia harmonii ich środowiska: "Jeśli, dwadzieścia lat temu, nasz angielski byłby lepszy, nigdy nie podpisalibyśmy tego kontraktu." (15)
System efektywny, sprawiedliwy i etyczny
W przeciwieństwie do wyobrażeń większości ludzi istnieje alternatywa dla obu systemów, biurokratycznego i dżungli. Istnieje naprawdę demokratyczny system i działa on wspaniale. Jego działanie można zaobserwować w praktyce. Jeśli za pomocą obiektywnych kryteriów dokonamy praktycznego porównania różnych środków porozumiewania się, stosowanych do przezwyciężenia barier językowych, to trzeci system, stosowany tylko marginalnie, pozostanie jedynym, który zapobiega wszystkim wynaturzonym efektom, przedyskutowanym powyżej. Nazywa się on esperanto.
Esperanto jest językiem narodzonym z ponad stu lat współoddziaływań międzynarodowych w pewnej małej społeczności ludzi rozsianych po całym świecie i wywodzących się z większość kultur, religii, zawodów i warstw społecznych, połączonych ze sobą jedynie za pomocą używania tego języka do międzynarodowej komunikacji (16). Społeczność ta powstała po prostu dlatego, że na całym świecie znaleźli się ludzie chcący porozumiewać się ponad barierami kulturalnymi i poszerzać swoje horyzonty, którzy nie posiadali tyle czasu na opanowanie jednego z języków prestiżowych. W ten sposób przystali oni na metodę porozumiewania się zaproponowaną w Warszawie w roku 1887 przez młodego człowieka, L. L. Zamenhofa, używającego pseudonimu Dr Esperanto. Używając go w praktyce we wszystkich sytuacjach, zmienili oni ten projekt w żywy język. Mówiący językiem esperanto posługują się nim tylko w międzynarodowej komunikacji, jako pewien zamiennik dla tłumaczeń lub dla pewnego rodzaju łamanej angielszczyzny, zwykle używanej dziś w kontaktach międzykulturowych (17). Są oni przekonani, że ten język, wyrosły z projektu Zamenhofa, jest najlepszym środkiem na zachowanie wszystkich języków ojczystych i ochronę różnorodności kulturowej naszej planety.
Esperanta można nauczyć się w 1/8 czasu wymaganego na osiągnięcie akceptowalnego poziomu porozumiewania się w innym języku obcym, oraz 1/30 czasu niezbędnego do pełnego opanowania innego języka obcego (jeśli nie wierzysz w te dane, sprawdź je i sam zacznij się uczyć). Mówi się, że jeden miesiąc nauki esperanto równa się jednemu rokowi nauki innego języka, jeśli weźmie się pod uwagę osiągnięty poziom umiejętności językowych. Jest to jedyny, istniejący język, w którym przeciętna osoba jest w stanie posiadać umiejętności komunikowania się porównywalne do swojego języka ojczystego.
Język i psychologia
Neuropsychologia języka
Aby zademonstrować, jak to jest możliwe, powinienem przerobić z wami pełny kurs neuropsychologii nabycia i używania języka. Aby zatem podsumować bardzo złożoną dziedzinę, powiem jedynie, że używanie języka jest sprawą odruchów. Przy używaniu języków narodowych lub etnicznych mieszają się dwa rodzaje odruchów: odruchy wrodzone i warunkowe. Pierwsze z nich są odruchami wewnętrznymi, a drugie pochodzą ze świata zewnętrznego, zostały wprowadzone przez naturalne, spontaniczne, działanie na podstawowym poziomie, poddane długiemu procesowi korygowania, który rozgałęzia się w dwie strony: korygowanie przez rodziców, krewnych, przyjaciół i nauczycieli; samokorekcja dokonywana przez dziecko, które chce jak najdokładniej naśladować swoje ludzkie otoczenie. Jeśli się mówi po angielsku feet (stopy) zamiast foots (niepoprawnie), many sheep (wiele owiec) zamiast many sheeps (niepoprawnie), he came (przyszedł) zamiast he comed (niepoprawnie), to dzieje się to dlatego, iż nastąpił proces uwarunkowywania na stłumienie tych pierwszych form, do których prowadzą odruchy wrodzone, i zastąpienia ich przez formy standardowe.
Esperanto bazuje w całości na odruchach wrodzonych. Nie można pomylić się w liczbie mnogiej rzeczownika lub w trybie czasownika, ponieważ możliwość błądzenia po prostu nie istnieje. To samo prawo neuropsychologiczne, które rządzi używaniem języka na pierwszym poziomie – zostało ono nazwane przez szwajcarskiego psychologa Jeana Piageta przyswajaniem uogólniającym (generalizing assimilation) – ma zastosowanie również do słowotwórstwa i gramatyki. Jeśli przeanalizujemy mowę małych dzieci lub obcokrajowców, to zaobserwujemy bardzo mocną tendencję do uogólniania każdego wcześniej przyswojonego elementu języka. Na przykład, mózg zarejestrował, że istnieje pewien schemat w tworzeniu nazw zawodów: report → reporter, farm → farmer, itd. Naturalnym odruchem będzie uogólnienie tego schematu. Więc nastąpi konkluzja, że człowiek zajmujący się rybami – fish – to fisher. Takiego właśnie słowa użyje spontanicznie wielu obcokrajowców lub małych dzieci. Lecz ludzkie otoczenie blokuje ten naturalny proces tworzenia słów pochodnych i wprowadza odruch warunkowy do używania w tym znaczeniu słowa fisherman. Esperanto tym różni się od wszystkich innych języków, iż zawsze można w nim zaufać tej naturalnej skłonności do uogólniania schematów. W języku angielskim, po opanowaniu słów tooth i teeth (ząb, zęby), wciąż jestem zagubiony, gdy muszę mówić o fachowcu, który zajmuje się zębami: dentist jest słowem, którego muszę nauczyć się oddzielnie. A dlaczego muszę pisać translator (tłumacz) a nie translater (niepoprawnie), postępując zgodnie z ogólnym schematem? W esperanto, po opanowaniu tworzenia nazw zawodów za pomocą przyrostka -isto nikt już się nie wacha: nie istnieje odruch warunkowy bukujący nasz odruch wrodzony, ponieważ prawo uogólniania pewnej struktury nie posiada żadnych wyjątków. Popatrz na tłumaczenia słów, których dopiero co użyłem w przykładach: raporti → raportisto, farmo → farmisto, fiŝo → fiŝisto, dento → dentisto, traduki → tradukisto.
W esperanto czujesz się naturalnie i swobodnie, ponieważ czujesz się bezpieczny. Wiesz, że możesz podążać za swoimi naturalnymi odruchami. Tak nigdy nie dzieje się w przypadku innego języka. Raz wymówiłem słowo indict (oskarżać, wymowa indajt) jako rym do convict (skazać, wymowa konwikt). Dlaczego? Ponieważ znałem to słowo tylko z czytania i uogólniłem schemat wymowy, który przyswoiłem sobie ze słów derelict, depict, afflict i im podobnych. Zdarzyło mi się to po czterdziestu (18) latach od dnia rozpoczęcia nauki języka angielskiego, którego to języka nigdy nie przestawałem w tym czasie praktykować. Pokazuje to, że prawdziwe opanowanie angielskiego leży poza moim zasięgiem, co potwierdza fakt, iż pomimo tak dużo większej praktyki od przeciętnego Europejczyka, wciąż nie mogę publikować tekstów w języku angielskim bez przekazania ich komuś do korekty. Błędy popełniane przeze mnie po angielsku są po prostu niemożliwe w esperanto. Co więcej, ponieważ ten drugi język jest obcy dla wszystkich, nikt nie ma poczucia wyższości, stosunki od początku są na poziomie dorosły-dorosły. Fakt posiadania przez wszystkich różnych akcentów nie zapobiega płynnemu porozumiewaniu się. A język jest bardzo bogaty. Bogactwo i różnorodność determinowane są nie liczbą elementów podstawowych (ograniczona ilość w esperanto), lecz zakresem możliwych kombinacji, o czym można się przekonać studiując chemię organiczną... lub esperancką poezję.
Mogę osobiście poświadczyć tę wyższość esperanto jako środka międzykulturowej komunikacji, ponieważ uczestniczyłem w wielu zebraniach używających go, w wielu zebraniach odbywających się tylko w języku angielskim oraz w wielu używających różnych form tłumaczeń równoczesnych i kabinowych. Tam, gdzie przyjęto esperanto nie można doświadczyć żadnego z tych wynaturzonych efektów pozostałych systemów. Na przykład, na zebraniach Światowej Organizacji Młodzieży Esperanckiej (TEJO) spotyka się ludzi z całego świata, łącznie z Koreańczykami, Japończykami i mieszkańcami Ameryki Łacińskiej. Jaki to kontrast z tym forum! Ilu Rosjan pojawiłoby się tutaj, gdyby nie zapewniono tłumaczeń z i na rosyjski? Na zebraniu TEJO, jak na wszystkich innych spotkaniach używających języka esperanto, ludzie kontaktują się bezpośrednio, spontanicznie i swobodnie. Zawsze mogą rozmawiać poufnie, bez osób trzecich. Po kilku miesiącach nauki, mówiący językiem esperanto znajdują się w lepszym położeniu do omawiania między sobą delikatnych spraw, niż znajdował się Bill Clinton na spotkaniu z Borysem Jelcynem lub z Helmutem Kohlem.
Opór
Jeśli esperanto posiada taką przewagę nad innymi formami komunikacji międzykulturowej, to jak to się stało, że jest tak mało znane? Znów mamy do czynienia z bardzo skomplikowanym problemem – w tym przypadku z problemem socjopsychologicznym – którego pełne wyjaśnienie wymagałoby wielu godzin. Jednym z czynników jest struktura władzy pomiędzy narodami. Innym jest to, iż język staje się tak bliski naszym emocjom, myśleniu, tożsamości, że istnieje bardzo mocny, chociaż podświadomy, opór psychologiczny przed uświadomieniem sobie tego, czym jest język w rzeczywistości. Nauka naszego języka ojczystego oznaczała poddanie się dowolnym zachciankom świata dorosłych. Gdy się powiedziało my foots (nieprawidłowo – moje stopy) i ktoś to poprawił, nikt nie mógł podać racjonalnego wytłumaczenia: używana forma była całkiem spójna z celami języka, tj. z komunikowaniem, wyrażaniem się. Mówiąc foots przekazuje się dokładnie taką samą informację jak mówiąc feet. "Dlaczego nie mogę mówić foots?" mogliście zapytać. Jedyną możliwą odpowiedzią było "bo tak jest". To znaczyło: nie ma na to rozsądnego wytłumaczenia, trzeba robić tak, jak zawsze robili nasi przodkowie. Dla dziecka, starającego się zrozumieć, takie wyjaśnienie jest odpowiednikiem polecenia "musisz mówić feet, bo ci tak każę". Ludzie nie są tego świadomi, lecz przy opanowywaniu języka pojawia się pewien ogromnie władczy model. Przenosi on wiadomość, której nigdy się jawnie nie wypowiada, mianowicie, iż funkcją języka jest nie tylko porozumiewanie się, lecz również przynależność do dobrej lub do złej grupy (społecznie, kulturowo lub z punktu widzenia pokoleń). Język zrzekający się tej funkcji i służący jedynie do komunikowania się jest przerażający dla dużej części populacji, chociaż ludzie nie są świadomi tego uczucia.
Oczywiście nie mam na myśli tego, iż powinniśmy wypaczać lub obniżać wartość naszych języków: szacunek dla przodków oraz uwielbienie naszej kultury są warte wysiłku na maksymalnie dobre wyuczenie się języka ojczystego, a również, jeśli będziemy zainteresowani, języków z innych stron świata. Lecz to co jest sensowne na skalę narodu, staje się absurdem w skali międzynarodowej. Tam efektywne porozumiewanie się jest ważniejsze od wszystkich innych względów. Narzucanie zachcianek naszych przodków naszym partnerom jest ogromnym brakiem szacunku. Jeśli w swoim języku Niemiec mówi on pomaga nam, a Francus mówi on nam pomaga, dlaczego mieliby porzucić ten zwyczaj przy rozmowach z obcokrajowcami? W esperanto formy li helpas al ni (konstrukcja niemiecka), li nin helpas (konstrukcja francuska) i li helpas nin (konstrukcja angielska) są jednakowo poprawne i częste w użyciu. Doświadczenie udowadnia, że ta swoboda raczej ułatwia niż hamuje porozumiewanie się. Dlaczego mielibyśmy zrzec się tej swobody, skoro w grupach międzynarodowych nie ma sensu wymaganie lojalności bardziej dla jednych przodków, a mniej dla drugich?
Trzecim czynnikiem wyjaśniającym powody małej wiedzy na temat esperanto jest historia oszczerstw rzucanych przez te elementy w społeczeństwie, które uważały się za elitę, ponieważ mogły używać dominującego w owym czasie języka obcego. W dzisiejszych Indiach wąska warstwa społeczeństwa, która rzeczywiście potrafi posługiwać się językiem angielskim, posiada również monopol na władzę. Czy ucieszyliby się, gdyby wszyscy Indyjczycy, nawet najbiedniejsi, mogli porozumiewać się ponad barierami językowymi nie tylko we własnym kraju, lecz również na całym szerokim świecie? Dokładnie to samo dotyczy całego tzw. Trzeciego Świata, jak również w dużym stopniu Europy.
Jednak wg ostatnich analiz głównym czynnikiem hamującym rozprzestrzenianie się esperanto (rozprzestrzenia się ono w sposób ciągły, lecz w wolnym tempie) jest po prostu siła bezwładności. Ludzie nie chcą poświęcać czasu na rozmyślanie o tym. Nie są świadomi wynaturzonych efektów obecnego systemu porozumiewania się. Jeśli o nich chodzi, działa on wystarczająco dobrze. Nie wyobrażają sobie, iż nauczanie języków obcych w szkołach mogłoby być inaczej zorganizowane, lub że język do zadań międzynarodowych mógłby być zaplanowany w bardziej sensowny sposób, który uwolniłby duże sumy pieniędzy pochodzących z podatków i przeznaczyłby je na cele społeczne lub bardziej produktywne. Dlaczego mieliby wspierać zmianę, która wydaje się nieuzasadniona? Bezczynność jest prostsza od stawienia czoła problemowi i dokonania porównań, bez których niemożliwe jest określenie, gdzie leży najlepsze rozwiązanie.
Wniosek
Jak było podkreślone na jednej z naszych sesji plenarnych, Ziemia się skurczyła. Oznacza to, że kontakty są bliższe i częstsze. Zadowalające kontakty wymagają łatwej, spontanicznej i precyzyjnej komunikacji językowej na równym poziomie. Porównując w terenie różne metody opracowane przez ludzkość dla zapewnienia komunikacji pomiędzy ludźmi posługującymi się różnymi językami ojczystymi, łatwo sprawdzić, że esperanto z nawiązką jest systemem, który daje najlepsze wyniki przy najmniejszym wysiłku, czasie i pieniądzach. Jest najlepszym rozwiązaniem pod względem kosztów i efektywności dla problemu wzajemnego rozumienia się, najlepszym rozwiązaniem ze społecznego punktu widzenia (a nie jak obecne systemy faworujące ludzi wystarczająco bogatych na zapewnienie sobie nauki zagranicą jednego z głównych języków) oraz najlepszym rozwiązaniem pod względem psychologicznym, ponieważ język nie posiadający żadnych pułapek na naturalnej drodze procesu werbalizacji przyczynia się do łatwości w wyrażaniu się.
Te fakty nigdy nie przedyskutowano na podstawie rzeczywistych badań lub analizy stosownych danych. Są one łatwe do sprawdzenia. Jeśli nie podejmujemy działań na ich podstawie, to równie dobrze możemy przyznać, że nie interesuje nas przyszłość ludzkości, że cała ta nasza mowa o rozwoju, ekologii, sprawiedliwości w stosunkach pomiędzy Zachodem a Wschodem, jak również pomiędzy Północą a Południem, jest jedynie zasłoną dymną dla naszej bezwładności, wymówką dla zachowania przywilejów i żałosną maską ukrywającą brak zainteresowania tymi, którzy nie narodzili się po właściwej stronie granic kulturowych.
Jeśli naprawdę pragniemy stworzyć "światowe społeczeństwo z ludzką twarzą", nie możemy unikać spraw dotyczących komunikacji językowej, posiadającej tak istotną funkcję w globalnej rodzinie ludzkiej jak przewodnictwo nerwowe w każdym ciele. Myślenie jest blisko związane z językiem. Jeśli nauczymy się swobodnego języka, nasze myślenie staje się swobodne. Dopóki będziemy sądzić, że normalnym jest myślenie po angielsku lub w jakimkolwiek innym języku narodowym, prawdopodobnie nie uda się nam osiągnąć autentycznego, globalnego poglądu na świat. Będziemy nieświadomie uwarunkowywani przez mentalność zawartą w naszym języku, w jego gramatyce, semantyce, odniesieniach kulturowych. Esperanto jest jedynym językiem posiadającym w pełni międzykulturowe podłoże, który został ukształtowany przez kontakty międzykulturowe i otrzymał po całym wieku wzajemnych regulacji autentyczną, globalną mentalność.
Nie proszę o danie wiary moim słowom. Chciałbym, abyście sprawdzili moje twierdzenia i zastanowili się nad tym, co powiedziałem. Mam silną nadzieję, że nie dacie wiary uprzedzeniom bez pokrycia. O esperanto wypowiedziano wiele nonsensów przez ludzi, którzy czują się zwolnieni od konieczności rozważenia dowodów. Oni nigdy nie uczestniczyli w zebraniu wykorzystującym ten język, nic nie wiedzą o jego budowie, historii, literaturze, rozprzestrzenieniu w świecie, nigdy nie porównywali w praktyce różnych systemów komunikacji międzykulturowej ani nie mierzyli ilości czasu wymaganej do osiągnięcia zadanego poziomu wyrażania się w różnych językach, łącznie z esperanto, lecz nie wahają się wydawać osądy. Oczywistym jest, że taka postawa zanieczyszcza całe rozwiązanie problemów naszej planety. Jeśli nie są oni sprawiedliwi w dziedzinie tak podstawowej dla ludzkich stosunków jak język, to jak mogą być sprawiedliwi w innych dziedzinach?
Może być i tak, że przy wymienianiu tych wynaturzonych cech systemów językowej komunikacji obecnie w użyciu zapomniałem o najważniejszym: subtelnej i ledwo świadomej manipulacji opinii, zaprojektowanej, tak aby zapobiegała wzajemnemu zrozumieniu pomiędzy warstwami globalnego społeczeństwa. Badania psychologiczne (19) pokazują, że ta podświadoma manipulacja wywodzi się, między innymi, ze strachu przed bezpośrednim kontaktem z uczuciami, dążeniami, filozofią i poznawaniem ludzi, którzy są postrzegani jako obcy tak długo, aż utracą ten wywołujący strach status przez dołączenie do elitarnego klubu społeczności mówiącej językiem angielskim.
Gdy zaczniecie dyskusję o esperanto ze swoimi przyjaciółmi i kolegami, bardzo często wydobędziecie od nich negatywny odzew. Mam nadzieję, że nie przyjmiecie go na słowo. Niech ludzie, którzy reagują w taki sposób, powiedzą wam, jakie dane zebrali, gdzie porównywali esperanto z innymi środkami międzykulturowej komunikacji, jakie dowody przeanalizowali. Jeśli nie potrafią odpowiedzieć na te pytania, to jak mogą oni być wiarygodni? Ufam nie tylko w wasze poczucie sprawiedliwości i odpowiedzialności, lecz również w waszą stanowczość przy żądaniu dowodów. Te cechy są niezbędne do wybrania optymalnej metody komunikacji językowej. A rozwiązanie tego problemu porozumiewania się w świecie podzielonym na mnóstwo oddzielnych jednostek przez ciasne bariery językowe jest nieodzownym pierwszym krokiem, jeśli chcemy stworzyć "globalne społeczeństwo z ludzką twarzą".
La Fakgrupo de Kemio-Fiziko-Informatiko en la Unua Liceo Ĝeneraledukada nomita al Kazimierz Brodziński en Tarnowo Str. Piłsudskiego 4 ©2024 mag. Jerzy Wałaszek |
La materialoj nur por edukada uzado. Ilia kopiado kaj multobligado licas
nur se oni sciigas pri la fonto kaj ne demandas monon por ili.
Bonvolu sendi demandojn al: i-lo@eduinf.waw.pl
Nia edukada servo uzas kuketojn. Se vi ne volas ricevi ilin, bloku ilin en via legilo.